Obiecałam Wam, że w sobotę się odezwę i napiszę ciąg dalszy historii detektywistycznej, czyli opiszę jak zakończyła się sprawa z nierzetelną klientką, która zamówiła u mnie tłumaczenie dyplomu, po czym nie miała zamiaru go odebrać, odrzucała połączenia ode mnie, nie odbierała telefonu i ogólnie udawała, że jej nie ma.
Wśród moich dobrych znajomych jest ktoś, kto oprócz tego, że jest nieprzeciętnie miły i uczynny, to jeszcze pracuje w firmie zajmującej się windykacjami.
Po tym, jak napisałam posta o oszustce, zwróciłam się do niego już mocno zniesmaczona całą sytuacją i poprosiłam o pomoc. Dzięki temu, że jestem znajomą, jeden telefon wykonał dla mnie wstępnie za darmo. Gdybym jednak kontynuowała zlecenie, oczywiście bym zapłaciła.
W czwartek, w niecałe pięć minut po jego telefonie do tej pani otrzymałam od niej maila, że owszem, odbierze ode mnie tłumaczenie, ale w Warszawie będzie dopiero w sobotę.
Od razu odpowiedziałam, że proszę bardzo po podanie adresu, a ja już dowiozę jej robotę osobiście, pod warunkiem, że będzie to w pierwszej połowie dnia.
W sumie kilka maili upłynęło, mimo że w każdym z mojej strony było zawarte bezpośrednie pytanie, pod jaki adres i o której dokładnie godzinie przed południem mam podjechać.
Odpowiedź: w sobotę będę na ulicy .... kończę po 16.00.
I znów cały wieczór nic.
Odczekałam do piątku, czyli do wczoraj do godz. 10.00.
W tym momencie byłam już jednak tak zniesmaczona i zmęczona całą sytuacją, że kiedy wyobraziłam sobie, że będę musiała przeczytać jeszcze 10 kolejnych maili, zanim ta kobieta nareszcie zrozumie, co to znaczy podać godzinę i adres, przestałam się patyczkować i napisałam jej maila o następującej treści:
-------------------
Szanowna Pani,
Jako że znowu powtarza się po raz kolejny taka sama sytuacja, którą przerabiałyśmy przez ostatnie dwie soboty, czyli:
- zbliża się sobota,
- Pani najpierw kilkakrotnie zapewnia, że odbierze dokumenty,
- ja znów idę Pani na rękę, proponując dostarczenie tym razem dokumentów w miejsce, gdzie Pani będzie przebywać w sobotę rano,
- mimo tego po wymianie tych wszystkich maili znowu niknie Pani w eterze
- ja ponownie zużyłam mnóstwo czasu na korespondencję z Panią, z której nic nie wynikło, mimo iż umówienie się zajmuje mi zwykle nie więcej niż 30 sekund
- wydałam już sporo na telefony, a potem Pani się rozłącza, więc nawet tym razem nie będę dzwonić
- zamiast umówić się na odbiór w sposób konkretny, wysyła mi Pani serię dziwnych maili, z których nie wynika ani precyzyjnie miejsce, ani dokładna godzina spotkania,
- nie przyjmuje Pani do wiadomości, że jestem zajęta w sobotę po południu i muszę się z Panią spotkać w godzinach przedpołudniowych,
- a przyjmuję, że dla osoby z Pani wykształceniem podanie w jednym mailu tak podstawowych danych nie powinno stanowić problemu,
czuję się zmuszona jedynie poinformować Panią, że jeśli jutro rano nie załatwimy ostatecznie sprawy, tym razem wszczęta wczoraj procedura windykacyjna będzie kontynuowana, bo moi zleceniobiorcy dysponują już wszystkimi niezbędnymi dokumentami i czekają tylko na mój sygnał, aby wszcząć działania mające na celu odzyskanie należnego mi honorarium.
Niniejszy mail jako ostatni z mojej strony zostanie dołączony do akt sprawy.
Jeżeli więc chce Pani uniknąć dodatkowych kosztów i nieprzyjemności, bardzo proszę ostatni raz precyzyjne podanie:
- NUMERU DOMU przy ul. xxx, jako że wolałabym uniknąć jeżdżenia do [nazwa miasta, gdzie sprawdziłam adres zameldowania tej pani], za to już bym Pani doliczyła koszt dostawy poza Warszawą - co najmniej xx zł)
- godziny odbioru dokumentu jutro, czyli w sobotę w przedziale od 7 rano do 12 w południe.
Chcę mieć wreszcie za sobą jutro rano i nie będę poświęcać Pani więcej czasu, niż to konieczne. I tak powinnam Pani doliczyć koszt osobistej dostawy dokumentów, ale już tym razem odstąpię od tego.
Mam nadzieję, że w odpowiedzi na ten mail tym razem otrzymam odpowiednie informacje.
pozdrawiam serdecznie
iw
--------------------------------------------
Potem jeszcze spróbowałam zadzwonić, ale oczywiście telefonu nie odebrała.Jednak po tym mailu za jakiś czas, otrzymałam mailem nazwę miejsca i godzinę, na którą miałyśmy się umówić.
I tak oto, dziś wstałam bladym świtem, żeby dojechać do centrum na czas, czyli między 7.30 a 7.50.
Ja byłam na czas, pani była lekko spóźniona, ale tym razem odebrała telefon i podeszła.
Podczas spotkania pani była nieco nerwowa, żeby nie powiedzieć wystraszona.
Już z daleka wyciągnęła przed siebie pieniądze, nawet większą sumę i od razu mi je wcisnęła, więc wydałam resztę, załatwiłam niezbędne formalności, podziękowałam i poszłam do samochodu.
Z tego wszystkiego pani pożyczyła i zatrzymała sobie mój długopis, ale ani ona już nie wróciła, ani ja nie zdecydowałam się za nią pójść.
Nie oczekiwałam tego, ale gdyby mnie chociaż jednym słowem przeprosiła za nieprzyjemności, wybaczyłabym całą sytuację i zapomniała o sprawie.
Ale takiej klasy nie wykazała.
W każdym razie to co najważniejsze, mi się udało!
Za co niniejszym wręczam sobie tego oto kwiatka:
Odzyskałam moje honorarium i nie dałam się wykorzystać przez nieuczciwą cwaniaczkę.
Wy też walczcie o swoje i nie odpuszczajcie!